środa, 22 lipca 2009

Porto raz jeszcze, czyli Ramos Pinto !

wm:
Porto jest rozległe i położone na zboczach skał schodzących do oceanu. Samo centrum jednak nie jest wielkie i najważniejsze atrakcje można "zaliczyć" na piechotę. Kursuje też metro, którego pięć linii łączy punkty o najważniejszych walorach turystycznych. Niech ręka boska broni śmiałka ważącego się wjechać do aglomeracji samochodem ! Brak tablic z nazwami ulic może doprowadzić chcącego jechać wg planu miasta kierowcę do białej gorączki. Wiemy, bo próbowaliśmy !
Mając ograniczony czas na zwiedzanie wylosowaliśmy kilka najważniejszych dla nas atrakcji.
Jedną z nich były historyczne piwnice, gdzie od stuleci produkowane są i składowane wina Porto. Wybraliśmy najstarszą winnicę i konsorcjum produkujące ów napitek o nazwie "Ramos Pinto" od nazwiska założyciela i pomysłodawcy interesu. W pięknej ojczystej mowie - niestety miejscowej - wysłuchaliśmy wykładu o "Ojcu Dyrektorze", a następnie zwiedziliśmy muzeum Mu poświęcone, piwnicę z beczkami zawierającymi interesujący nas szlachetny trunek oraz posłuchaliśmy o tym jak się produkuje wino Porto i jakie są jego rodzaje. Na koniec była degustacja. Czerwone, lekko słodkie o niesamowitym bukiecie wino bardzo nam zasmakowało. Białe było również bardzo smaczne. Ustawiliśmy się więc w kolejce i dokonaliśmy stosownego zakupu. Będziemy je sobie sączyć w długie zimowe wieczory :)


ad-m:
W tej samej dzielnicy co winnice na nadbrzeżu rzeki Duoro znajdują się liczne kawiarnie i restauracje w nowoczesnych pawilonach, co fajnie kontrastuje ze starą częścią miasta. Można tu popływać łodziami, którymi dawniej transPORTOwano beczki z winem :) i podziwiać panoramę miasta znad filiżanki mocnej kawy !

Porto ! Porto !

ad-m:

Na zakończenie naszego pobytu w Portugalii zaserwowaliśmy sobie odrobinę luksusu i zamieszkaliśmy w Porto w rezydencji z początku XX wieku, przerobionej obecnie na hotel. Pokoje mają wystrój stylizowany na barokowy (lampa sufitowa jest wielkości mojej łazienki w Naparstku :) Niektóre pomieszczenia, np. salon połączony z jadalnią są, jak dla mnie za bardzo przytłaczające w wystroju, ale trzeba przyznać, że nie mamy często okazji widywać podobnych miejsc, dlatego jako egzotyczna ciekawostka jest to interesujące miejsce.

Korytarze i zewnętrzne ściany hotelu ozdobione są azulejos, oczywiście w kolorach białym i niebieskim.

Największe wrażenie wywarł na nas bardzo zadbany ogród, ze stolikami, lampami i dekoracyjnymi roślinami.



Jeśli chodzi o samo miasto, to trzeba powiedzieć, że jest to miasto kontrastów – z kilkoma „europejskimi” w wyglądzie ulicami w centrum, sąsiadują liczne małe uliczki z odrapanymi ,a nawet walącymi się domami. Opustoszałymi, albo bardzo zaniedbanymi, na których suszy się pranie.

Jednak ogólne wrażenie jest pozytywne. Zwłaszcza jeśli bierze się pod uwagę uprzejmość Portugalczyków czy jakość serwisu, np. w restauracjach i knajpach.


Wm:

Dużym kontrastem dla niezbyt nowoczesnego wizerunku miasta (a właściwie i państwa) jest bardzo wysoka jakość usług i niskie ceny. Wygląd i czystość tutejszych hoteli, nawet tych najmniejszych i najtańszych pozostawia z tyłu znakomitą część Europy, którą zwiedziliśmy do tej pory. Za cenę kempingu w np. Hiszpanii można mieć tutaj przyzwoity hotel ze śniadaniem i wszystkim innym wliczonym w cenę. To samo dotyczy wszelkich knajp, kawiarni i restauracji. Doskonała kuchnia za nie wygórowaną cenę. Jak przypomnę sobie zaśmiecone knajpy w Hiszpanii i astronomiczne ceny z Francji to…

Spędzamy czas w Porto maszerując uliczkami, wstępując do małych sklepików i zatrzymując się na odpoczynek w niezliczonych kawiarniach i knajpkach.