piątek, 10 lipca 2009

UFF HELP I TAK DALEJ

wm :
Plan był taki : dojechać do Lyonu i zobaczyć jak najwięcej francuskiej prowincji. Pierwsze 200 km wiodło przez Alzację i rzeczywiście obrazki były piękne, jak z francuskich filmów. Jednocześnie zaczął nam doskwierać głód i okazało się, że prawie wszystkie przydrożne knajpy są albo zamknięte albo nie wydają posiłków po 15.00 !!! Zgroza !!! Kupiliśmy w końcu bagietkę (pain ?) i zjedliśmy ją z Paprykarzem, nomen omen Szczecińskim, prosto z puszki.


Ruch na drodze powoli gęstniał, prędkość spadała, a cierpliwości ubywało szybciej niż gazu w butli. Po naradzie zrezygnowaliśmy z widoków na rzecz szybkiego transportu, oczywiście autostradą.
Przychodzi mi na myśl jedno odniesienie do książki Cortazara "Astronauci z Kosmostrady" (polecam, polecam !) w temacie francuskich parkingów przy autostradowych - są rzeczywiście kiepskie i na dodatek brzydko pachną ( zgadnijcie czym ?).
W Lyonie niespodzianka : cztero-gwiazdkowy kemping ! Za niecałe 20 Euro. Miejsce godne polecenia :)



ad-m:
Pierwsze primo: hot-spoty we Francji to mit ! (mam nadzieje ze nasi czytelnicy doceniaja nasze wysiłki biegania z laptopem po mieście, zamiast mieszania koktajli pod parasolem :)

Drugie primo: Francuzi nie potrafią stawiać znaków drogowych. Po podróży przez Niemcy musieliśmy się przestawić na totalną znakową anarchię.

Byliśmy dziś w Bazylice Marii Panny z Fourviere, która góruje nad Lyonem. Ok, przyznaję, zasapaliśmy się. Ale widoki były piękne !

Na zdjęciu powyżej u góry widok na Bazylikę. Tam musieliśmy się wdrapać !

A tak wyglądała z bliska. Powyżej panorama Lyonu.

Po drodze pojawił się niestety znany motyw zapachowy (trasa wycieczkowa na szczyt wiodła równolegle do rynsztoka - gratulujemy pomysłu :)

Z ciekawostek Dropsa - w knajpach nie ma menu po angielsku, króluje dżamajkan inglisz , machanie rękami i co kto ma :)



Jutro ruszamy do Marsylii (jak połowa Francji :)

ZAMIAST WSTĘPU

Od 4 lipca 2009 nazywamy się Misiowie i właśnie jesteśmy w podróży poślubnej. Wymyśliliśmy sobie podróż z Polski do Portugalii przez całą Europę.
Zapiski te dedykujemy Rodzinie i Przyjaciołom, którzy od początku kibicowali naszemu związkowi i zaszczycili nas swoją obecnością w dniu naszego ślubu.
Zapraszamy do lektury :>

08.07.2009

ad-m:
No i stało się ! Opuściliśmy Polskę dziś rano i jesteśmy właśnie w okolicach Norymbergi. Trudno powiedzieć gdzie dokładnie, ale na pewno w drodze do Portugalii. :)
Pijemy kawę („kawę”) po obiedzie („obiedzie”) w jakiejś przygodnej stacji. Jedziemy autostradami (straszne nudy).
Jedno jest pewne, mamy dziś nocleg w Karlsruhe (znajome klimaty z kwietniowej podróży do Strasbourga :)
A teraz oddaje słuchawkę Misiowi:

wm:
Ja ze swojej strony pragnę zaprotestować przeciwko zmuszaniu mnie do wypowiadania się publicznie w obcych językach ! Moja Żona ma do tego lepsze predyspozycje. Ja tam najwyżej mogę zamruczeć przy kasie jak będzie za duży rachunek : )
ad-m: w praktyce wygląda to tak, że Miś jak chce bułkę z szynką w bufecie, staje za mną (vide: size) i mówi: y y y y y szinken
: )
Wklejamy parę zdjęć z nudnej drogi przez Niemcy.
Całusy !





Wieczorem dotarliśmy do Karlsruhe, gdzie znaleźliśmy nocleg i przywitał nas Niemiec mówiący po polsku.
A nasz samochód z tyłu wygląda tak :


Pozdrawiamy !