Wczoraj ledwo wydostaliśmy się z Lyonu z naszego ekskluzywnego ;) kempingu, z powodu zakorkowanych ulic. Tak jak przypuszczaliśmy Francja ruszyła na likend na południe. A my wraz z nią.
We Francji autostrady są płatne, a toalety darmowe. Odwrotnie niż w Niemczech, ale tam toalety są przynajmniej czyste.
Podróż zaczeliśmy jak pierwszego dnia droga krajową, z nadzieją na piekne widoki francuskiej prowincji, ale po ok 100 km jazdy w gęstym korku zdecydowaliśmy się na autostradę. Jak się okazało z niewiele lepszym skutkiem: ostatecznie przejechanie 360 km zabrało nam 8 godzin (dla porównania: w Niemczech w ciagu 6 godzin przejechalismy 800 km).
Przy wjezdzie do Marsylii: korek (surprise ! surprise !).
Dzięki temu mogliśmy sobie dobrze oglądnąć miasto, a przynajmniej na tyle dobrze, żeby stwierdzić, że nie stanowi ono atrakcji turystycznej. Zrobiło wrażenie ciasnej betonowej metropolii, brudnej, zatłoczonej i fatalnie oznakowanej. Zwłaszcza zniechęcający był widok tubylców siedzących w centrum miasta przy stolikach, pod którymi walały się śmieci.
Postanowiliśmy przenocować w Cassis - miejscowości turystycznej pod Marsylią. Nie mieliśmy oczywiście żadnej rezerwacji i dlatego szukanie noclegu trwało do późnych godzin wieczornych - jakoś z uwagi na to, że szczęśliwi czasu nie liczą, nie wpadliśmy na to, że w Cassis znajdziemy sie w środku likendu -na większości hoteli wisiała tabliczka COMPLETE.
Na jednym z pól namiotowych dostaliśmy od pary Francuzów namiary na kempingi w okolicznych miejscowościac i po kilku telefonach dogadaliśmy się jakoś :) co do noclegu w Gemenos (camping 2-gwiazdkowy, nie polecamy).
Niespodzianka: na kamping eskortował nas Żandarm namotocyklu :) -zapytaliśmy go jedynie o drogę, a on nas poprowadził do celu :)
PS Zagadka: następna miejscowość obok Cassis nazywa się Ciotat. A jak nazywa sie autobus, który tam dojeżdża ? Na odpowiedzi czekamy do 20 lipca.
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz